„Co zyskamy lecąc na księżyc jeśli nie jesteśmy w stanie przebyć przepaści która oddziela nas od nas samych? To jest najważniejsza ze wszystkich podróży odkrywczych i bez niej wszystkie inne są nie tylko niepotrzebne, ale katastroficzne”.

Thomas Merton

medyt copy

Łykamy kolejną tabletką przeciwbólową, idziemy do kolejnego lekarza. Zagłuszamy ból i sygnały z ciała, likwidując chwilowo objawy, lecz prowadzimy taki sam styl życia, mamy te same problemy i nawet nie zastanawiamy się dlaczego mamy problemy zdrowotne, dlaczego i po co dopada nas kolejny stan depresyjny. Nawet psychoterapia jest często ukierunkowana na likwidację „choroby”, abyśmy mogli sprawnie funkcjonować w społeczeństwie. Rzadko zastanawiamy się, po co właściwie mamy być sprawnie funkcjonującymi jednostkami. Czy jedyny sens naszego życia, to przetrwać, nie „rozlecieć się” psychicznie, nauczyć się prosić o swoje i zaspakajać swoje podstawowe potrzeby? Psychoterapia zdaje się skupiać na likwidowaniu zaburzeń, natomiast ich głębszy sens dla jednostki i jej potrzeby duchowe są pomijane. Psychologia stała się nurtem naukowym skupiającym się głównie na badaniach. Znane są nam pewne mechanizmy funkcjonowania człowieka, potrafimy z coraz większą dokładnością wyjaśnić niektóre nasze zachowania, niestety gubimy gdzieś człowieka jako całości, człowieka z całym jego fizycznym i duchowym wymiarem. Jakoże psychologia z założenia jest nauką o duszy może warto nie zapominać o jej korzeniach i zaakceptować fakt istnienia w nas, czy pomiędzy nami wymiarów, których nie możemy prosto wytłumaczyć za pomocą empirycznych badań.

Odkrycia fizyki kwantowej prowokują do otwarcia naszych naukowych umysłów na to, co niemierzalne i uszanowania tajemnic egzystencji. Wiemy, że cząstka zachowuje się jak materia lub jak fala w zależności o tego, czy jest obserwowana. Zaobserwowaliśmy też, że cząstki pozostają do siebie zależne nawet po ich rozdzieleniu. Być może, to właśnie nastawienie badacza wpływa na uzyskiwane przez niego wyniki badań? Dzieląc świat i zagłębiając się w coraz bardziej szczegółowe badania, mamy lekarstwa na konkretne symptomy oraz znamy wybiórcze zachowania człowieka, jednak coraz więcej osób ma depresję, nerwicę, ADHD, bulimię, choroby układu krążenia i inne zaburzenia psychosomatyczne. Nauczyliśmy się chwilowego likwidowania symptomów cielesnych, poznajemy przyczyny naszej depresji i nerwicy, czy wiemy jednak jak rzeczywiście zmienić swoje życie tak, aby nie było nawrotów, aby się rozwijać, żyć pełniej i bardziej twórczo, nie po to, aby jakoś przetrwać do śmierci, tylko po to, aby życie było rzeczywiście radosne i pasjonujące.

Potrzeba holistycznego spojrzenia na człowieka zaowocowała powstaniem nowych nurty psychologicznych, takich jak psychologia zdrowia czy psychologia transpersonalna, które są ukierunkowane na zmianę stylu życia i na zapobieganie chorobom raczej niż na ich leczenie.

Psychologia transpersonalna, humanistyczna, psychologia zorientowana na proces, uznają również wymiar duchowy jako ważny aspekt zdrowia i życia człowieka. U podstaw ich założeń filozoficznych jest uznanie potrzeby rozwoju i transcendencji. Sama psychoterapia służąca zlikwidowaniu zaburzenia, często wydaje się niewystarczająca. Potrzebujemy mieć poczucie sensu życia, chociaż niejednokrotnie nie jest łatwe jego dokładne określenie słowami. Joga i relaksacja są coraz częściej włączane w praktyki terapeutyczne jako ćwiczenia dla lepszego samopoczucia, jednakże duchowy aspekt medytacji jest cały czas woalowany. Skutkiem medytacji jest owszem redukcja stresu, natomiast sam proces medytacji, to coś więcej niż tylko relaksacja.

Jest jednak zrozumiałe, że rozmowy na temat praktyk duchowych nie stanowią integralnej części psychoterapii. Istnieje bowiem możliwość wpływu wierzeń terapeuty, na klienta, chyba, że terapeuta jest osobą niezwykle świadomą i otwartą.

Z drugiej strony osoby praktykujące medytację, często napotykają na przeszkody w postaci zepchniętych w nieświadomość traum z dzieciństwa. Dla nich psychoterapia może być ogromna pomocą na dalszej drodze rozwijania swojego potencjału.

Zarówno zachodnia psychologia, jak i wschodnie praktyki duchowe mają podobny cel – zrozumienie natury ludzkiego umysłu i poprawienie jakość życia człowieka, czego podstawą jest uwolnienie od cierpienia. Wzajemne wsparcie i integracja psychologii i praktyk duchowych może być ogromnym zyskiem dla nas wszystkich.

Medytacja, w różnych swoich odmianach może stanowić wsparcie dla psychoterapii, która przebiega znacznie szubciej i łatwiej kiedy zarówno klient, jak i psychoterapeuta, są bardziej świadomi tego co czują.

Praktyka medytacji, poprzez obniżenie poziomu stresu, przyczynia się do poprawienia stanu zdrowia. Jest więc jedną z metod prewencyjnych, które niewymagają żadnych nakładów finansowych.

Medytując, uczymy się też regulować swoje stany emocjonalne. Jesteśmy bardziej świadomi emocji i łatwiej jest nam nad nimi zapanować, co ma swoje dobroczynne skutki w kontaktach interpersoanych.

Osoby, dla których ważna jest sprawna nauka, czy koncentracja, zamiast kawy czy tabletek z kofeiną i guaraną, mogą spróbować medytować. Jednym z obszarów medytacji jest koncentracja oraz samokontrola, które prowadzą do podwyższenia sprawności umysłu, wyostrzenia percepcji oraz poprawienia zapamiętywania.

W końcu, duchowy aspekt medytacji, doświadczany często poprzez współstnienie z innymi oraz ematię, przyczynia się do poczucia szczęścia. Zamiany na poziomie myśli mają również swoje odzwieciedlenie na poziomie neurologicznym, co zostało zaobserwowane, w badaniach przeprowadzonych z udziałem osób medytujacych. U osób depresyjnych oraz z obniżonym nastrojem obserwuje się przeważającą aktywność prawej części płatów przedczołowych mózgu, natomiast w miarę praktyki medytacji zwiększa się aktywnośc lewej strony, odpowiedzialnej za pozywywne emocje i poczucie szczęscia.

Ciało – psyche

Medycyna wschodnia już od tysięcy lat opiera się na założeniu jedności psychofizycznej człowieka. Obecnie coraz więcej lekarzy oraz psychoterapeutów odchodzi od kartezjańskiego traktowania ciała człowieka jako maszyny oddzielnej od sfery psychicznej. Odkrycia z dziedziny medycyny psychosomatycznej jednoznacznie potwierdzają współoddziaływanie układu nerwowego, immunologicznego oraz hormonalnego. Zgromadzono wiele danych potwierdzających jednorodność funkcjonowania psychiki i ciała. Zaobserwowano, że nasze zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne, które w gruncie rzeczy są tym samym, zależy w dużym stopniu od stylu życia oraz odżywiania. Uwarunkowania genetyczne mogą stanowić predyspozycje do zachorowań, które jednak nie muszą się uaktywnić, jeśli dbamy o zdrowie. Ale na czym właściwie polega dbanie o zdrowie? Przychodzi mi na myśl tworzenie magicznego „eliksiru długowieczności”: potrzebuję do niego kilku podstawowych składników, takich jak: odżywcze, naturalne jedzenie i środowisko, spokój umysłu, energia, czy też siła, która jest niezbędna do radzenia sobie z wymogami życia, harmonijne relacje oraz duchowość.

Można mówić o kilku poziomach egzystencji, począwszy od biologicznego, poprzez psychiczny, społeczny, a kończąc na transcendentalnym. Dbanie o siebie i zdrowy styl życia, to dbanie o wszystkie wymiary „ja”. Wymiar biologiczno-żywieniowy pozostawiam nieomówiony, ponieważ jest wiele publikacji na ten temat, a ja chciałabym skoncentrować się na medytacji. Odsyłam do książek Daniela Reida: „Tao zdrowia”, „Tao seksu i długowieczności” i „Na straży trzech skarbów” oraz książek na temat kuchni Pięciu Przemian. Zachęcam też do ruchu, ponieważ ćwiczenia fizyczne w znaczący sposób warunkują nasze zdrowie. Zarówno zdrowe odżywianie, niepalenie papierosów, nie picie alkoholu, jak i ruch, zapewniają ciału niezbędne paliwo do harmonijnego działania. Jednakże stres, z którym mamy do czynienia na co dzień, znacznie osłabia nasze zasoby energetyczne ograniczając możliwości funkcjonowania fizycznego i psychicznego. Wymogi, jakie stawia nam życie: przeciwności losu, ważne wydarzenia, wyzwania, trudne decyzje, mogą powodować stres. Jesteśmy niejako prowokowani do reakcji, zmiany decyzji, oczekiwań, często do zmiany myślenia na swój temat. Umiejętność radzenia sobie w takich sytuacjach, a więc radzenia sobie ze stresem, stanowi istotnym czynniki warunkujący nasze zdrowie.

Na podstawie długoletnich badań prowadzonych z udziałem osób praktykujących medytację, została ona uznana za niezwykle skuteczną metodę redukcji stresu, który, jak wcześniej wspomniałam, wpływa na obniżenie odporności. Medytacja przyczynia się do ogólnej poprawy naszego zdrowia, a jej korzystne efekty są szczególnie widoczne w przypadku chorób układu krążenia, depresji, nerwicy oraz zaburzeń trawienia. Osoby praktykujące medytację szybciej powracają do zdrowia po przebytych chorobach, czy operacjach, są silniejsze psychicznie i pozytywnie nastawione do życia. Dzieje się tak, ponieważ aktywność naszej lewej półkuli mózgowej, odpowiedzialnej za pozytywne emocje, stymuluje wytwarzanie ciał odpornościowych – NK (Davidson, 1999, Kabat-Zin, 1998). W medytacji stan pozytywnego nastawienia do życia, a więc aktywacja lewej półkuli, pojawia się dzięki zwiększeniu świadomości, zrozumienia i refleksyjności, o czym będę pisać później.

Medytacja

Medytacja jest uniwersalną praktyką wszelkich ścieżek duchowego rozwoju, stanowiącą pomost pomiędzy codzienną świadomością, a świętością, które w miarę praktyki stają się jednym.

Na ścieżkach samorozwoju, czy też rozwoju duchowego, wykształciły się różnorodne techniki medytacyjne, zależne od kultury i podłoża filozoficznego. Na zachodzie medytacją nazywa się często relaksacje polegające na wizualizacji przyjemnych obrazów. Innym rodzajem wizualizacji jest prowadzenie energii w ciele w medytacjach taoistycznych, czy też wyobrażanie sobie mandali lub świętych wizerunków w medytacjach buddyjskich. Można powiedzieć, że jest to forma koncentracji, czyli skupienia i utrzymywania umysłu na jednej prostej czynności bez angażowanie się w myśli, które jej nie dotyczą. Taką forma medytacji jest koncentracja na oddechu czy innych doznaniach płynących z ciała lub powtarzanie dźwięku (śpiewanie mantr).

Również modlitwa chrześcijańska, judaistyczna, czy muzułmańska jest formą medytacji, która polega na kontakcie ze świętością w nas samych i z Bogiem. Szamani wchodzą w odmienne stany świadomości aby skontaktować się z innymi światami i duchami natury. Jest rodzaj medytacji polegającej na przekroczeniu swojej codziennej tożsamości i skontaktowaniu się poprzez trans z duchowym wymiarem. Podobny aspekt ma medytacja transcendentalna, w której praktykujący pozostaje w transcendentalnej świadomości, tutaj poprzez powtarzanie mantry.

Medytacje świadomości, takie jak Zen czy Vipassana polegają na obserwowaniu tego co się wydarza dookoła, w ciele i w umyśle, bez oceniania i interpretowania. Utrzymywanie „świeżego”, przytomnego i otwartego umysłu sprawia, że obejmujemy świadomością coraz więcej zjawisk dostrzegając ich wielowymiarowość oraz mądrość. Podczas tego rodzaju medytacji łatwiejsze staje się zauważenie schematów myślowych i matryc warunkujących nasze postrzeganie. Nasza uwaga jest wyostrzona, a reakcje bardziej świadome.

Pomimo tak dużej różnorodności, nie ma jednoznacznej granicy pomiędzy różnymi rodzajami medytacji, ogólnie można powiedzieć, że medytacja harmonizuje umysł i ciało oraz otwiera nas na duchowy aspekt istnienia. Jednakże nie można powiedzieć, że medytacja sama w sobie ma jakiś cel. Korzyści wynikające z praktyki medytacją są raczej skutkami ubocznymi niż jej celem.

Takim skutkiem ubocznym, który okazuje się być bardzo przydatny w życiu, jest spokojny umysł. Wyciszenie umysłu, często przyrównywane do spokojnej tafli jeziora, sprawia, że pojawiające się myśli są łatwiej przez nas dostrzegane, a ich wpływ na nasze samopoczucie znacznie zredukowany. Medytując zaczynamy być bardziej świadomi tego, w jaki sposób upraszczamy i zniekształcamy sytuacje w celu utrzymania jednolitej tożsamości, bądź też, aby szybko zareagować na pojawiające się bodźce. Pomimo tego, że jest to mechanizm adaptacyjny i czasem korzystny, w większości przypadków nieświadome reakcje mogą być destrukcyjne dla nas samych i dla innych osób. Praktyka medytacji, ułatwia weryfikację naszego postrzegania świata oraz motywów działania.

Kiedy pozostajemy w naszym codziennym stanie świadomości, wgląd w siebie jest zazwyczaj trudny, dlatego też elementem sesji psychoterapeutycznych Freuda była hipnoza. Została ona odsunięta na margines w dzisiejszej psychoanalizie, jednakże coraz więcej terapeutów stosuje różnorodne metody wchodzenia w odmienne stany świadomości, takie jak „rebirthing”, „oddychanie holotropowe”, „integracja oddechem” oraz medytacja w celu skontaktowania się z wypartymi aspektami „ja”.

Dla przykładu: ucieczka przed zakapturzonym człowiekiem trzymającym nóż w ręku, spotkanym w ciemnej uliczce, czy też wybiegnięcie spod łamiącego się drzewa, pozwala uniknąć prawdopodobnej śmierci. Pojawiający się lęk pełni funkcję ochronną, jednakże w większości sytuacji życia codziennego nadmierny lęk jest raczej emocją ograniczająca nas i utrudniającą funkcjonowanie. Hormonalne i fizjologiczne reakcje organizmu są tylko przygotowaniem do ewentualnej ucieczki czy też ochrony własnego życia i stanowią, nasze biologiczne dziedzictwo.

Natomiast bezrefleksyjne reakcje emocjonalne w sytuacjach nieadekwatnych powodują niepotrzebną stratę energii, którą moglibyśmy wykorzystać w bardziej twórczy sposób. Odczuwamy strach i zdenerwowanie przed rozmową z pracodawcą, czekając na wyniki badań, mając nieskończona na czas pracę, stojąc w korkach oraz w różnorodnych sytuacjach relacyjnych. Kiedy czujemy zagrożenie, nasz organizm wydziela hormony stresu, adrenalinę i noradrenalinę, potrzebne do szybkiej reakcji ucieczki lub walki. Jeśli takowa reakcja nie następuje, hormony te gromadzą się w naszym ciele, powodując problemy zdrowotne.

Czy należałoby zatem reagować wdając się w walkę w momencie odczuwania zagrożenia? Jeżeli jest to konieczne do przetrwania, co zdarza się raczej rzadko, tak. Natomiast warto mieć świadomość, że agresja wzbudza jeszcze większą agresję i zastanowić się czy jest inny sposobów rozwiązania sytuacji. Tak więc zarówno tłumienie emocji, jak i nadmierne im uleganie nie są dla naszego zdrowia, psychiki i otoczenia korzystne. O wiele korzystniejsze dla nas samych i dla otoczenia jest zauważenie pojawiającej się iskry emocji, zanim nastąpi pożar.

W większości sytuacji mamy chwilę na uświadomienie sobie, co właściwie się ze mną dzieje, co odczuwam i co czuje druga osoba i niejednokrotnie ta właśnie chwila decyduje o dalszych losach naszych relacji czy o naszym stanie zdrowia. Dzięki praktyce medytacji łatwiej dostrzegamy emocje zanim dokonają spustoszenia, możemy je kontrolować zamiast im ulegać i traktować je raczej jako sygnał niż jako obezwładniający żywioł. Zwiększenie świadomości obejmuje nie tylko nas samych ale również inne osoby, ich uczucia i zachowania. Zaczynamy współodczuwać z innymi, dostrzegać ich punkt widzenia, a nasze reakcje stają się bardziej świadome i uwzględniające drugiego człowieka. Nasz wewnętrzny dialog znacznie zwania i doświadczamy stanów głębokiego spokoju, jasności percepcji i świadomej przytomności. Myśli, uczucia i emocje są w medytacji obiektem naszej obserwacji, nie angażując całej naszej uwagi. Dlatego też, po medytacji nasza uwaga ulega znacznej poprawie. Jesteśmy w stanie wykonywać zadania o wiele łatwiej i efektywniej niż przed podjęciem praktyki. Jesteśmy bardziej czujni, szybciej i z większą łatwością reagujemy na bodźce. Chociaż może wydawać się to stanem większego pobudzenia, nie jest to jednak nerwowość, lecz spokojna przytomność. Taki stan kojarzy mi się ze spokojem z jakim dobry wojownik reaguje na zagrożenie. Nie traci energii na machanie mieczem, lecz jednym ruchem, z całkowitym spokojem dokonuje cięcia. Dzieje się tak ze względu na „wycofanie” zasobów energetycznych z nieproduktywnego przetwarzania myśli oraz zwiększonej aktywności struktur mózgowych (przedczołowe płaty kory mózgowej) odpowiedzialnych za stan przytomności i uważności (Asada, 1999, Ishii, 1999, Gevinis, 1997, Mizuki, 1980, Inanaga, 1998).

Wiele badań prowadzonych z udziałem osób medytujących potwierdziło także zwiększenie aktywności w mózgu fal Alfa, Theta oraz Delta. Ich wzrost koreluje z obniżeniem niepokoju oraz doświadczaniem pozytywnych uczuć i ogólnego stanu przyjemnego wyciszenia. (B.B. Brown, 1971; Hardt i Kamiya, 1978).

Stres a zdrowie

W stresujących sytuacjach, kora nadnerczy produkuje hormon zwany kortyzolem, który po dłuższym czasie działania, powoduje stałe zmiany w mózgu. Nieprawidłowości w funkcjonowaniu mózgu prowadzą do różnorodnych zaburzeń psychicznych, z których najbardziej dotkliwa wydaje się być w obecnych czasach depresja. Stany depresyjne oraz głęboka depresja powodują z kolei zachwianie równowagi hormonalnej oraz zaburzenie funkcjonowania układu odpornościowego. Dlatego też, stres doświadczany przez dłuższy czas, zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na depresję oraz na obniżenie ogólnej odporności organizmu. Nawet, jeśli choroba nie ujawni się w sposób widoczny i natychmiastowy, niektóre narządy mogą zacząć funkcjonować w nieco odmienny sposób i jeżeli nie zadbamy o przywrócenie równowagi w organizmie, może to być początek poważnej choroby. Możemy spróbować zaobserwować w jaki sposób reaguje na stres nasze ciało: kulimy ramiona, spinamy brzuch, napinamy mięśnie karku, pochylamy głowę lub usztywniamy kark. Często mamy też bóle głowy, żołądka i różnego rodzaju inne sygnały somatyczne, świadczące o tym, że coś jest nie w porządku. Zmienia się rytm serca, mamy nierówny oddech, a nasz żołądek nie trawi właściwie, co redukuje przyswajalność składników odżywczych. Niedożywienie narządów, ich funkcjonalne zaburzenia, przeciążenie pracy serca, układu hormonalnego, napięcia mięśniowe, mogą prowadzić do różnego rodzaju trwałych dysfunkcji, jeśli trwają przez dłuższy czas lub powtarzają się regularnie. Jaki organ i w którym momencie zacznie chorować, zależy od genetycznych predyspozycji oraz, jak już wspomniałam, od stylu życia. Dlatego też, tak ważną role przypisuje się we współczesnej psychologii zdrowemu stylowi życia, czyli zapobieganiu chorobom, ponieważ one również wpływają w dużej mierze na psychiczne funkcjonowanie człowieka.

Przyczyną stresu są w dużej mierze zwiększające się wymogi zurbanizowanego życia. Życie w mieście, w pośpiechu i hałasie, nacisk na produktywność i wydajność w pracy, powodują, że żyjemy w ciągłym stresie. Najsilniej odczuwamy go w sytuacjach, których wymagania wydają się nas przerastać. Oczekuje się od nas, albo tak nam się przynajmniej wydaje, podejmowania decyzji i działania, które są dla nas za trudne i wymagają od nas więcej, niż jesteśmy w stanie z siebie dać. Rodzi się wówczas poczucie niemocy, bezradności i frustracji. Nie mamy wystarczających zasobów energii, czasu ani siły na wygenerowanie wizji rozwiązania, a uwarunkowania społeczne, czy też ich zinternalizowana forma (ich reprezentacje w nas samych) zdają się nieubłaganie naciskać. Doświadczamy stresu, mamy sygnały somatyczne, zaczynamy chorować, jednakże brak poczucia wewnętrznej mocy sprawia, że nie szukamy tego co jest przyczyną bólu czy choroby, ale sięgamy po środki redukujące skutki, aby dalej sprawnie funkcjonować. Rodzi się pytanie jak długo tak można żyć, jaka jest jakość naszego życia i czy jesteśmy naprawdę produktywni.

Stres, a także inne uczucia czy emocje, można interpretować jako psychiczną i fizyczną reakcję na bodźce. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy to psyche wpływa na ciało czy też ciało na psyche; fizyczność i psychika są ze sobą powiązane nie w sposób przyczynowy, ale raczej na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Są to jakby dwa różne sposoby doświadczanie tego samego – psychosomatycznego procesu.

Kiedy zaczęłam ćwiczyć jogę, po każdych kolejnych zajęciach miałam wrażenie „otwierania” klatki piersiowej. Ćwiczenia rozciągające mięśnie klatki piersiowej powodowały uczucie otwartości i zwiększającej się przestrzeni wokół mnie. W tym samym czasie zaczęłam dostrzegać coraz więcej możliwości wyborów, nowe drogi i rozwiązania, które powodowały uczucie ogromnej radości i ekscytacji związanej z cudownym faktem mojego życia. Gdybym wówczas pracowała, od strony psychologicznej, nad poczuciem „brania” życia i robienia tego, co chcę, prawdopodobnie również moja postawa fizyczna powoli zmieniałaby się w miarę wzrostu poczucia „otwartej drogi”, która jest przede mną.

Joga oraz inne formy pracy z ciałem, jak terapia tańcem, czy bioenergetyka Lowena, są metodami radzenia sobie ze stresem oraz wspierania transformacji struktur myślowych poprzez fizyczność. Ważnym ich elementem, tak jak i w psychoterapii, jest kultywowanie samoświadomości, czyli wglądu w siebie, a także umiejętność „puszczania” schematycznego postrzegania. Przytomny, medytacyjny stan umysłu utrzymywany podczas wykonywania ćwiczeń umożliwia zauważenie sygnałów płynących z ciała oraz uczuć i myśli z nimi związanych. Przy wykonywaniu ruchów, przybieraniu określonych pozycji ciała, odczuwamy napięcia, których w codziennym stanie świadomości nie zauważamy. Z każdym z nich związana jest konkretna treść psychiczna. Mogę na przykład odczuwać lekkie napięcie w ramionach, które mają tendencję do ruchu do wewnątrz. Pozwalając sobie na pełniejsze odczucie tego wrażenia, robiąc na nie miejsce w umyśle, mogę uświadomić sobie, na przykład, że chowam się i chciałabym wyjść lub, że czuję się zażenowana i zagubiona. Oczywiście, każde doświadczenie jest subiektywne i właściwe tylko osobie je przeżywającej.

Medytacja jest formą redukcji stresu poprzez wyciszenie umysłu, ale też przyjęcie nieruchomej pozycji jest tu formą wspomagającą „zwolnienie” rozbieganego umysłu i chwilowe wycofanie zaangażowania w różnorodne aktywności. Nie jest jednak konieczne aby pozostawać w pozycji siedzącej. Osoby praktykujące medytację przez dłuższy czas mogą równie dobrze pozostawać w stanie spokoju i zrównoważenia podejmując aktywności. Na początku jest jednak przydatne „zatrzymanie” ciała, aby można było łatwiej uzyskać wgląd w naturę Ja, zaobserwować co powoduje moje emocje, co „chodzi” mi po głowie i zadecydować czy jest konieczne aby to wspierać.

Skąd się bierze stres?

Jeżeli stoję w korku wiem, że dziecko spóźni się do szkoły i nic nie mogę w związku z tym zrobić, rodzi się we mnie frustracja, złość, niemoc – inaczej mówiąc – stres. Wiem, że za chwilę spóźnię się do pracy i moja wizja mnie, jako „porządnej osoby”, legnie w gruzach. Chcę być dobrą matką, a w oczach nauczycielek będę „osobą nieodpowiedzialną”, przez której niedbalstwo syn spóźnia się do szkoły. Przypominam sobie rozmowy z nauczycielkami, które mówią o nieodrobionych lekcjach syna i wydaje mi się, że jestem za ten stan odpowiedzialna. Powstaje dysharmonia pomiędzy moim wewnętrznym obrazem mnie samej, a tym, co w rzeczywistości robię. W pośpiechu rano zdarza mi się krzyknąć na syna: „musimy się spieszyć, bo taki jest system”. Nie wiem nawet, dlaczego krzyczę i czy w ogóle zgadzam się z obowiązkiem siedzenia cały dzień w ławkach. Jednakże nie czuję, bym miała siłę, na zmianę systemu. Rodzi się we mnie frustracja, poganiam syna, chociaż nie jestem przekonana o słuszności tego, co robię. Wiem, że jeżeli się spóźni, to także poniesie tego konsekwencje. Chociaż on za bardzo się tym nie przejmuje. J Co się wydarzy, kiedy zatrzymam się na chwilę i zobaczę całe to szaleństwo, w którym uczestniczę? Czy na pewno muszę się tak spieszyć? Dlaczego tak bardzo zależy mi, aby być postrzeganą jako dobra matka? Może by tak zaufać mojemu synowi, a moja siła i wiara w to, co uważam za ważne, doda mu pewności i pomoże uwolnić się od uwarunkowanego społecznie postrzegania siebie? Być może mogę się spóźnić i nie biec, ale słuchać muzyki stojąc w korku i postrzegać ten czas jako „moje życie”? Innego przecież nie mam. To jest właśnie ten moment, który, jeśli pędzę, mija bezpowrotnie i staje się tylko kolejnym rokiem gonitwy za czymś, czego i tak nigdy nie zdobędę. Mam wrażenie, że czekam na taki czas, kiedy będę mogła usiąść i odpocząć, kiedy będę mogła kochać i cieszyć się życiem. Pytanie, dlaczego teraz tego nie zrobię? Kiedy zmywam naczynia, czy rozmawiam z drugim człowiekiem: dlaczego ten czas nie może być tym, którego szukam? Jeżeli oczekuje czegoś innego niż to, co jest, wówczas doświadczam stresu. Rodzi się dysharmonia pomiędzy moją wizją tego, jak ma być, a tym, co rzeczywiście jest. Jeśli postrzegam siebie jako kogoś spokojnego, a aktualnie czuję złość, wówczas również jest niezgoda pomiędzy mną, a moją wizją samej siebie. Jeżeli pozwolę złości „być”, wówczas nie powstaje napięcie. Jest przez chwilę złość, ale nie ma stresu. Aspektem złości jest bardzo twórcza energia, która pomaga mi zmienić niekorzystne warunki.

Kiedy medytowałam kilka lat temu, w pięknym pensjonacie w górach, delektowałam się spokojem, który panował dookoła i zapachem świeżego drewna. W pewnym momencie przyszły dzieci, a właściwie przybiegły, tupiąc niemiłosiernie i krzycząc. To zaburzyło mój stan spokojnego umysłu. Nie chciałam ich w pobliżu, próbowałam oddzielić się od hałasów, ale one były coraz głośniejsze. Do tego dołączył się „okropny”, bo tak go postrzegałam, zapach z kuchni i moja medytacja stała się udręką. Kiedy hałas i zapachy były już nie do zniesienia, zrozumiałam o co chodzi w medytacji… J W jednej sekundzie to wszystko, co mnie otaczało, stało się harmonijnym brzmieniem życia. Tupanie dzieci, było swoistą transową muzyką, a zapach jakoś przestał być uciążliwy. Był po prostu zapachem, ani przyjemnym ani nieprzyjemnym. Poczułam się częścią przepływającego wokół mnie i przeze mnie życia. Byłam jednym z tym wszystkim, nie oddzielną częścią, lecz całością tańczącą taniec życia. Zrozumiałam, że to, co stwarza zamęt i nieprzyjemne uczucia, to blokada, zamknięcie się przed tym, co jest, przed doświadczaniem rzeczy takimi, jakie są. Moja wizja mnie samej i tego, jak ma być, staje w sprzeczności z tym, co spotykam na swojej drodze i to powoduje zatrzymanie, inaczej mówiąc, zastój energii, czy stres.

Dlaczego tak bardzo bronimy się przed utratą swojej tożsamości, dlaczego, chcemy utrzymać wizję siebie oraz oczekiwanej sytuacji?

Stres powstaje wówczas, gdy czujemy odpowiedzialność za sytuację i konieczność jej kontroli. Jednakże są sytuacje, na które mamy wpływ i takie, na które wpływu nie mamy (jak na przykład pogoda) i próba ich kontroli będzie bardzo frustrująca. Dlatego też, ważne jest, aby rozpoznać, zanim podejmiemy działanie albo zanim zaczniemy się martwić, z jakiego rodzaju sytuacją mamy do czynienia. W depresji poczucie niemocy i braku kontroli dotyczy większości sytuacji, nawet takich, na które łatwo moglibyśmy wpłynąć. Jest to stan tak samo trudny i nierozwojowy jak stałe napięcie związane z próbą wpłynięcia na wydarzenia, które od nas nie zależą. Dzięki zrozumieniu i otwartości umysłu doświadczanym podczas praktyki medytacji, potrafimy puścić kontrolę nad zdarzeniami od nas niezależnymi. Powstaje także miejsce na działania tam, gdzie przynoszą one twórcze i wymierne rezultaty. Mamy wręcz „pęd” do działania, ale powstaje on z radosnego cieszenia się życiem, a nie przymusu czy lęku. Energia, która dotychczas była ukierunkowana na bezużyteczne martwienie się czy ocenianie jest dostępna dla konstruktywnego działania. Jest również dowiedzione, że w pozytywnym nastroju więcej zauważamy, jesteśmy bardziej twórczy, dostrzegamy szersze spektrum możliwości (Isen, 1978, badania własne). Taki stan, jeśli nie jest naszym naturalnym sposobem spostrzegania i funkcjonowania, często rozwija się samoistnie podczas praktyki medytacji. A wiec medytacja nie jest biernym poddaniem się rzeczywistości, ale stworzeniem przestrzeni dla twórczego działania.

Regulacja Emocji

Stresującemu życiu towarzyszy zwykle zbytnia emocjonalność. Próbujemy tłumić emocje, ponieważ widzimy jak bardzo zaburzają nasze relacje i zdrowie, a jednak nie potrafimy ich kontrolować. To nie emocje same w sobie są destrukcyjne, ale to, w jaki sposób przejmują nad nami władzę, ich natężenie i często nieodpowiednie kanalizowanie.

Odgrywają również istotną rolę w procesie zapadania na depresję lub nerwice. Niedopuszczone do świadomości bądź niewyrażone odpowiednio, emocje stają się źródłem dysfunkcji psychicznych i fizycznych. Mogą one być związane z jakimiś sytuacjami z przeszłości bądź też dotyczyć teraźniejszości. Bez względu na to, czego dotyczą, mechanizm ich tłumienia jest zazwyczaj wyuczony w dzieciństwie. Nie zapominając o predyspozycjach genetycznych, to głównie kultura i środowisko, w którym się wychowujemy, kształtuje nasze wzorce reakcji emocjonalnych. Z reguły jesteśmy uczeni, aby nie złościć się, nie być smutnymi ani nie cieszyć się za bardzo, ponieważ jest no niestosowne i może innym przeszkadzać. Nie jesteśmy uczeni, w jaki sposób wyrażać gniew tak, aby nasze uczucie zostało uznane, a jednocześnie nie wyrządziło krzywdy. To, co słyszymy, to: „nie złość się”. Przy czym dziecko nie wie co zrobić z narastającymi emocjami i czuje się winne, jeśli się nie powstrzyma. Jakie jest więc rozwiązanie, czy należy wyrażać emocje, czy je tłumić?

Paul Eckman, psycholog specjalizujący się w badaniu emocji, przeprowadził eksperyment z udziałem mnichów buddyjskich. Polegał on na obserwowaniu reakcji osoby podczas medytacji na niespodziewany wystrzał petardy. Było to zaskakujące, że fizjologiczne reakcje mnicha, jak: ciśnienie krwi, tętno, bicie serca, potliwość, nie wskazywały na pojawienie się reakcji strachu. Mechanizm, jaki leży u podłoża braku reakcji fizjologicznych, to zauważenie uczucia, np. „jestem przestraszony”, przy jednoczesnym braku identyfikacji z emocją. Jest to informacja o stanie, w jakim osoba się znajduje, jego obserwacja bez oceny i pozostanie nieporuszonym. Nieuleganie emocjom nie oznacza braku czucia, ale odczuwanie bez jednoczesnej identyfikacji z uczuciem, przy spokojnym i obserwującym umyśle.

Nie ulega wątpliwości, że emocje pełnią ważną funkcję przystosowawczą. Emocje są częścią naszej natury, tej zwierzęcej, biologicznej, często nieakceptowanej przez nasz socjalno-duchowy aspekt „ja”. Nie są one, same w sobie, niszczące, lecz ich natężenie lub ukierunkowanie jest często nieadekwatne do sytuacji. Nie żyjemy w czasach, w których lęk przed wielkimi zwierzętami zapewniał nam przetrwanie. Nie jest on, tak jak kiedyś, potrzebny a jednak wiele osób żyje w ciągłym lęku. To nasz styl życia i doświadczenie traumatyczne są często jego przyczyną. Przestał on już być funkcjonalnym lękiem, jest emocją, która utrudnia nam życie i jest w tym znaczeniu destrukcyjna.

Tłumienie emocji czy zaprzeczanie im, nie sprawią, że znikną. One po prostu istnieją i często, kiedy są represjonowane, przybierają na sile lub przyjmują formę takiej czy innej niewydolności fizycznej. To, co uwalnia nas spod mocy emocji, to przede wszystkim ich świadomość. Istnieje różnica pomiędzy odczuwaniem złości, a krzyczeniem, czy jakimkolwiek szalonym działaniem, podjętym pod jej wpływem. Emocje pojawiają się po to, aby nam coś zakomunikować, wesprzeć energetycznie przy zmianie sytuacji, pomóc odeprzeć atak, zapobiec zranieniu, czy ułatwić zbliżenie do obiektu pożądania. Są sygnałem, którego pominiecie może mieć poważne konsekwencje. Jako ludzkie istoty, obdarzone świadomością, nie musimy jednak bezrefleksyjnie poddawać się instynktom. Możemy zatrzymać się na chwilę i zbadać, co tak na prawdę wzbudza nasze emocje, dlaczego czujemy się odpowiedzialni, dlaczego chcemy zareagować, dlaczego wydaje nam się, że czyjaś frustracja, czy atak są kierowane do nas? Już samo uświadomienie sobie emocji powoduje, że przestają one być tak uciążliwe, a zakomunikowanie o nich drugiej osobie jest często bramą otwierającą wzajemne porozumienie.

Kiedy zbadamy przyczyny emocji, to czym właściwie są, nie znajdziemy nic oprócz naszych własnych wyobrażeń. W tym sensie można powiedzieć, że emocje nie istnieją, ponieważ nie mają swojego realnego źródła, a wolność od emocji, to właśnie mądrość i zrozumienie mechanizmów ich powstawania. Wolność od emocji, to inaczej uwolnienie się spod ich kontroli.

Osoby praktykujące medytację są w stanie zauważyć pojawiające się emocje zanim przybiorą one na sile. Wgląd w siebie jest też wglądem w naturę naszych wyobrażeń i reprezentacji umysłowych różnorodnych zjawisk czy zachowań. Zwiększona uważność sprawia, że dostrzegamy rzeczywiste powody powstawania emocji i ich ulotną naturę. Buddyści nazywają tę niestałość pustką, która znaczy nic innego jak właśnie nierealność i niestałość interpretacji świata w naszym umyśle.

Medytacja zdaje się w tym wymiarze wpierać współczesne teorie psychologii poznawczej, zakładające zależność postrzegania od naszych wyobrażeń. Psychologia i medytacja, czy ogólnie mówiąc ścieżki rozwoju duchowego są komplementarne również w innym aspekcie. Trudno jest rozwijać się duchowo, kiedy mamy nierozwiązane problemy z dzieciństwa i budujemy swoje życie na destrukcyjnych schematach myślowych. Wówczas, jakakolwiek ścieżka duchowa może stać się męczarnią czy fanatyczną ucieczką od rzeczywistości.

Psychologia dla duchowości

Freud mówił o odszczepionych częściach osobowości, które nie są objęte świadomością, o odrzucanych aspektach nas, czy też o zastoju na pewnym etapie rozwoju. Trudno doświadczać pełni siebie i żyć jako zintegrowana jednostka, czy też utrzymywać stan umysłu zwany oświeceniem, kiedy są aspekty nas, a tym samym świata, o których nie chcemy wiedzieć. Jeżeli jakiś etap rozwoju nie odbył się w sposób prawidłowy, będzie on stale powracał jak meczący sen. Natomiast świadomy powrót do tego etapu, to odkrycie mocy, która została zagubiona i czeka aż ją przyjmiemy. Wzięcie tej mocy jest jak zbieranie kamieni, czy klejnotów w grze komputerowej. Jeśli nie zostały zebrane, stanowią ciężar, zalegają, a jeśli zostaną podniesione, stają się zasobem, z którego można korzystać. Poprzez powrót i podniesienie tego, co zostało zagubione, zdobywa się siłę na dalszą drogę lub też właściwość pozwalającą pokonać „potwory”.

Nie jest możliwe przeskoczenie “siebie”. Poszerzona świadomość to nie świadomość ponad, czy poza, to świadomość wszystkiego, to świadomość ogarniająca wszystkie etapy rozwoju człowieka. Dorastamy, ale często jakaś część nas nie dorasta, pozostaje mała i nierozwinięta. To ta część stale domaga się miłości i uwagi.

Psychoterapia wszelkiego rodzaju, w zależności od potrzeb i osobowości, jest w tym aspekcie pracy nad sobą skutecznym narzędziem poznawania i urzeczywistniania siebie, a tym samym ważnym krokiem ku duchowemu spełnieniu.

Przez 20 lat z łatwością przychodziło mi medytowanie i rozpływanie się w jedności ze wszystkim i niczym. Zupełnie ignorowałam jednak mój brak poczucia własnej wartości; brak “ja” wydawał mi się pożądanym stanem, który był tożsamy z poczuciem jedności. Jest jednak wielka różnica w byciu “poza”, czy „bez ja”, a przekraczaniem “ja”. Nie można czuć jedności z wszystkim, nie czując najpierw siebie. Bez mocnego, odrębnego “ja”, nawet niewielką uwagę na mój temat traktowałam jako zniewagę i atak. Nic dziwnego, że tak wiele rzeczy mogło mnie zranić. Moje “ja” było tak chwiejne i małe, że odczuwałam ogromna potrzebę jego ochrony. Etap budowania silnego ego, charakteru, tożsamości, poczucia własnej ważności, był zaniedbany w moim życiu. Nie było “mnie”, byli “inni” i to “oni” mieli zawsze rację, byli lepsi ode mnie we wszystkim. To był ważny powód, żeby nie darzyć ich sympatią, a jednocześnie pragnąć im dorównać. Nauczono mnie pomagać innym, co wydawało się rozsądną rekompensatą osobistych braków, które w sobie dostrzegałam.

Kiedy nie ma ego, nie ma też problemu w odczuwaniu jedności i „rozpływaniu się”, ponieważ nie ma granic „mnie”. Jest jednak problem w funkcjonowaniu w świecie. Dopiero, kiedy ego jest silne, można je przekroczyć. Trudno jest zacząć chodzić, kiedy nie ma się silnych nóg. Zbudowanie silnego “ja”, odczucie własnej wartości, niepowtarzalności i siły, doświadczenie swojej sprawczości w relacjach i w świecie, to stworzenie silnych korzeni, na których może rosnąć drzewo naszego życia. Potem jest czas na odpuszczanie, przekraczanie, nie-działanie, ale już nie z pozycji niemocy, tylko wielkiego miłującego i rozumiejącego ducha dawcy. Dopiero, kiedy nie boimy się ludzi, kiedy “inni” nie stanowią dla nas zagrożenia, albo obcego, niejasnego i przerażającego bytu szarej przytłaczającej masy, od której najlepiej się oddzielić, dopiero wtedy powstaje przestrzeń na jedność i miłość.

Medytacja – świadomość świadka

Często umysł jest porównywany z jeziorem, na powierzchni którego pojawiają się fale – myśli. Im spokojniejsza tafla jeziora, tym łatwiej zauważyć każdą pojawiająca się myśl. I nie trzeba z nimi walczyć, ale wystarczy zanurzyć się w głębię jeziora i pozwolić, aby myśli nadal pojawiały się, nie zaburzając przy tym doświadczania poszerzonej świadomości.

W medytacji bez wysiłku obserwuję nieustanny przepływ życia, wychodzę poza role, które odgrywam, widząc siebie jednocześnie w każdej z nich. Mam głębszy wgląd we wszystko, co się w danym momencie wydarza. Widzę, czuję i słyszę nie tylko jako „ja”, ale również obserwuję całą sytuację jako bezstronny świadek, z innej perspektywy. Doświadczam też innych stanów świadomości oprócz tych, z którymi na co dzień się utożsamiam. Dzięki temu możliwe staje się zrozumienie innych osób, ich uczuć, postaw oraz zobaczenie świata ich oczami. Tak poszerzona wizja otwiera mnie na nowe doświadczenia, pozwala współodczuwać z innymi, otwiera serce i umysł. Z tego poziomu doświadczania świata moje zachowania są bardziej przytomne, współodczuwam, szanuję oraz uwzględniam drugą osobę przy dokonywaniu wszelkich wyborów. Moje postrzeganie świata przesuwa się z „ja” na „my” i w zadziwiający sposób zmniejsza się moje cierpienie. Czuję się jednym z całym wszechświatem.

Główną ideą medytacji samoświadomości jest puszczenie kontroli nad umysłem i obserwowanie bez wysiłku myśli, które przepływają jak obłoki na niebie. Możemy obserwować swój oddech i sygnały z ciała bez ich oceniania. Jeśli zauważamy, że zaczynamy planować, lub przypominać sobie przeszłe zdarzenia, powracamy łagodnie do teraźniejszości. Pozwalamy sobie, aby zauważać dźwięki, zapachy i wszystko, co nas otacza, bez oceniania, czy to jest piękne, czy brzydkie, akceptując obecność różnych aspektów życia. Dajemy ten czas sobie, a energia, która nie jest zużywana na błądzące myli, staje się szkłem powiększającym dla naszej psyche.

Oświecenie – co to takiego?

Posiadanie przez nas energii psychicznej jest znane ludzkości od tysięcy lat. Według psychologów poznawczych (Kahneman) i następców Freuda, każdy z nas posiada pulę, zasób energii, która może być rozdzielana pomiędzy poszczególnymi zadaniami. Jest ona niestety ograniczona, szczególnie, jeśli dotyczy jednego zmysłu.

Umysł, zajęty myśleniem o różnych sprawach, które się wydarzyły lub mają wydarzyć, nieustannie planujący i wymyślający kolejne prawdopodobne rozwiązania sytuacji, pochłania energię, którą można wykorzystać na wykonywanie zadania w obecnej chwili. Kiedy umysł jest wolny od natłoku myśli, nie „biega” na różne strony możemy z łatwością ukierunkować uwagę na to, co dzieje się obecnie, na aktualnie wykonywane czynności, na życie i to jest właśnie bycie tu i teraz. Nasza energia i uwaga są wówczas bardziej skoncentrowane i dzięki temu działania stają się o wiele skuteczniejsze. Rozwiązywanie zadań, planowanie, pisanie egzaminów, czytanie, czy jakiekolwiek codzienne czynności, zajmują nam mniej czasu i wymagają o wiele mniej wysiłku.

Nawet w procesie tworzenia nie potrzebujemy myśleć wcześniej o tym, co stworzymy, to przychodzi samo w chwili, kiedy pozwalamy twórczej energii urzeczywistniać się przez nas.

Jednakże oprócz działań, warto jest też zrobić miejsce na nieaktywny i biorczy aspekt życia. Jest on naturalnym stanem w przyrodzie, koniecznym do regeneracji i integracji. W naszej kulturze istnieje tendencja do działania, a kiedy nie działamy wydaje nam się, że mamy depresję albo doświadczamy poczucia winy, z powodu tego, że za mało robimy i marnujemy życie.

Oświecenie można określić jako uważność, przytomność, czy też jako świadome istnienie i postrzeganie świata wielowymiarowo. I nie jest to stan dostępny jedynie mnichom, lecz zdolność każdego z nas do postrzegania świata w świadomy sposób w sytuacjach, w których jesteśmy na to gotowi i kiedy po prostu chcemy. Langer pisze, że refleksyjność jest postrzeganiem świata z wielu perspektyw i zauważeniem kontekstu wydarzeń. Osoba refleksyjna widzi sytuacje zarówno z własnego punktu widzenia, jak również zauważa motywy drugiej osoby. Wszelkiego rodzaju metody terapeutyczne, w których wykorzystuje się zmianę ról, jak psychodrama, Gestalt, czy Psychologia Zorientowana na Proces, pomagają zobaczyć i poczuć jak to jest „po drugiej stronie”. Również w medytacji widzimy w pewnym momencie „szerzej” i „pełniej”, ogarniamy szersze pole widzenia, nie fizycznego, ale widzenia sercem, umysłem i duszą. Rozwój duchowy może kojarzyć się ze wspinaniem się do góry, ale jest to raczej „poszerzanie się dookoła” i wchłanianie w siebie nowych jakości.

Życie wydaje się trudne, gdy stajemy tylko po tej „jednej stronie” – naszej. Uznajemy jedynie nasz pogląd jako słuszny opierając nasze postrzeganie na skostniałych schematach, które nie pasują do bezustannie zmieniającej się rzeczywistości. Trudność polega jedynie na zmianie z nieświadomości w świadomość, czy jak to Langer pisze, z bezrefleksyjnego stylu życia na refleksyjny. Refleksyjne postrzeganie wymaga od nas o wiele mniej energii, ponieważ nie potrzebujemy tak bardzo się bronić i kombinować w jaki sposób zachować swoją tożsamość. Nie tracimy energii na przypominanie sobie szeregu podobnych sytuacji i możliwych rozwiązań. Koncentrujemy się na rzeczywistości i wykonaniu obecnego zadania z całym zaangażowaniem. I jest to zadziwiające, że im bardziej jesteśmy przytomni, tym mniej sytuacji jest nas w stanie wyprowadzić z równowagi, i tym mniej jesteśmy zestresowani i zmęczeni.

Sens życia

Oprócz korzyści zdrowotnych medytacja stanowi bazę dla określenia własnego miejsca w świecie i poczucia sensu życia. Chociaż nie ma jednej odpowiedzi na pytanie po co żyjemy, każdemu z nas potrzebne jest poczucie sensu tego co robi i jakiegoś celu. Medytacja pomaga stworzyć przestrzeń, przygotować umysł do zrozumienia wiedzy nabytej przez nas, czy to na drodze własnego doświadczenia, czy też poprzez naukę. To zrozumienie nie jest czysto intelektualne, ale stanowi raczej głęboki wgląd w naturę wszechświata i praw nim rządzących. Z jakiejkolwiek dziedziny pochodzi wiedza, czy to z fizyki, biologii, kontaktów społecznych, religii, odżywiania, może ona być rozumiana na poziomie intelektualnym, albo może być głęboko zintegrowana i rzeczywiście doświadczona. Jest różnica pomiędzy wiedzą na temat szkodliwości palenia a rzeczywistym uświadomieniem sobie i zrozumieniem dlaczego palenie jest szkodliwe. Kiedy naprawdę rozumiemy, ta wiedza staje się częścią naszego życia. Medytacja pomaga nam stworzyć miejsce do zrozumienia również nas samych. Dostrzegając różne aspekty siebie, nasze uczucia, myśli, zachowania, nawet te z których nie jesteśmy dumni, stajemy się bardziej otwarci na inne osoby. Dostrzegamy w innych te same cechy, co w nas samych a akceptacja ich w sobie, prowadzi też do akceptacji ich w innych osobach. Nie znaczy to, że należy zgadzać się na wszystko i tolerować np. przejaw siły w sposób nadużywający innych. Warto natomiast znaleźć takie miejsce w sobie, przypomnieć sobie podobną sytuację, w której to my stawaliśmy się oprawcami. Przyznanie się przed samym sobą, że również posiadamy podobny aspekt osobowości czy ludzkiej natury, pomaga w zrozumieniu, wybaczeniu i nie chowaniu urazy. Do czego jednak to wszystko zmierza? Wychodząc poza przestrzeń „ja”, zaczynamy coraz pełniej uczestniczyć w życiu. Czujemy się niejako połączeni z innymi ludźmi, czy nawet całym światem w tych samych doświadczeniach i dzięki temu zbliżamy się do siebie. Szacunek do siebie samego oraz do drugiego człowieka czy nawet miłość są sednem każdej religii. I nawet jeśli nie znajdujemy sensu życia w wierze w duchowe aspekty istnienia człowieka, w Boga, życiu w szerszym wymiarze świadomości, czy bezcielesności, to bliskość z innymi może być sensem sama w sobie.

Jeśli uda nam się kupić dom, nauczyć asertywności, zdobyć wiedzę na temat nas interesujący, to pojawia się w nas potrzeba czegoś więcej, potrzeba której materialne czy intelektualne zdobycze nie zastąpią. Można przejść całą psychoterapię i nauczyć się harmonijnie funkcjonować w społeczeństwie, często jednak to nie wystarcza. Psychologowie humanistyczni mówią o potrzebie sensu życia, która jest, według nich, w każdym z nas. Carl Rogers uważał, że sama psychoterapia, nie wystarczy aby uznać ją za formę prawdziwej pomocy drugiemu człowiekowi. Bardzo ważnym elementem sesji terapeutycznych był dla niego pierwiastek duchowy i świadomość samego terapeuty. To jego kontakt z wyższym „Ja” miało być, według Rogersa, uzdrawiające i energetyzujące dla klienta.

Ale nie każdy przecież chodzi na psychoterapię. Duchowy wymiar życia jest dostępny każdemu, niezależnie od tego czy identyfikuje się z jakąś religia, czy tez nie. Może on być doświadczany w głębokim zrozumieniu, wglądzie, wybaczeniu, miłości. Odczuwamy kontakt z boskością w modlitwie, medytacji, czy podczas religijnych rytuałów. Bez względu na to kim jesteśmy i co robimy jest on „pod ręką” i nie wymaga specjalnego wysiłku, przychodzi sam, kiedy tylko jesteśmy otwarci.

W 1995 roku, dwóch psychologów, Myers i Diener przeprowadzili serię badań na temat poczucia szczęścia. Okazało się, że osoby uduchowione są szczęśliwsze niż te, które nie włączają duchowego wymiaru do swojego życia. Być może wynika to ze sposobu patrzenia na trudności. Osoby widzące sens w życiu dostrzegają go w zdarzeniach losu, nawet jeśli są one trudne. Łatwiej jest im spojrzeć z szerszej perspektywy i zaakceptować dane wydarzenie jako, z jakiegoś powodu, potrzebne i wartościowe. Takie podejście pomaga również utrzymać pozytywną i optymistyczną postawę nawet podczas i po przebyciu ciężkich chorób. Dzięki niemu szybciej zdrowiejemy, ponieważ, jak wiadomo, dobre samopoczucie wpływa na podniesienie odporności.

Medytacja ma więc wpływ na nasze zdrowie, nie tylko poprzez redukcję stresu, ale również poprzez stworzenie miejsca na duchowość i poczucie sensu życia, a co za tym idzie na doświadczanie szczęśliwego istnienia.

Integracja psychologii i praktyk duchowych

Integracja psychologii i duchowości zdaje się przybierać na sile, czego przejawem jest powstanie takich dziedzin psychologii jak: psychologia duchowości, psychologia zdrowia, psychologia integralna, psychologia transpersonalna, czy psychologia międzykulturowa. Psychologowie otwierają się na Wschód, a Wschód otwiera się na wiedzę psychologiczną oferowaną przez Zachód. Zauważenie, wymiana i wykorzystanie różnych metod samopoznania zaczyna owocować obopólnymi korzyściami.

Integralne podejście prowadzi do bardziej efektywnej terapii, ucząc w jaki sposób możemy rozwijać swój potencjał i znajdować siłę w nas samych.

Nie jest ważne w jaki sposób realizujemy siebie i co nadaje sens naszemu życiu. Nie potrzebujemy skomplikowanych praktyk abyśmy czuli się szczęśliwi i spełnieni. Nie potrzebujemy też dużych ilości pieniędzy, ponieważ im więcej mamy, tym tym bardziej tracą na wartości małe rzeczy, które do tej pory sprawiały radość. Ważne abyśmy doceniali to co mamy i byli otwarci na eksplorowanei siebie i świata. Różnorodnosc naszego świata wewnętrznego i zewnętrznego ukazuje się tym pełniej im mniej znieczulamy się używkami i „pędem” do „robienia sobie dobrze”.

Warto też pamieteć, że wzięcie odpowiedzialności za nasze zdrowie stanowi wyraz szacuku nie tylko dla naszego własnego życia, ale również do osbób, które kochamy.

Wpisy o podobnej tematyce...

  • 26 kwietnia 2004 Wakacje Integralne Wakacje Integralne 31. lipca - 14. sierpnia 2004 - Niedamirów Warsztaty rozwojowo-edukacyjne Zapraszamy Cię w magiczną podróż po niezbadanych obszarach Twojego Ja. Podróż bez granic, po drogach i bezdrożach świadomości. Wyruszymy w nią wspólnie, aby odkryć, […]
  • 30 listopada 2003 Mapa poszerzania świadomości ásato mā sád gamaya támaso mā jyótir gamaya mrtyór māmrtam gamaya Od złudzeń prowadź mnie do Prawdy Od ciemności prowadź mnie do Światła Od śmierci prowadź mnie ku Nieśmiertelności. Upaniszady, the Matrix Revolutions, Neodämmerung Światło i Cień, Dobro i Zło, Dzień i […]
  • 8 maja 2003 Wakacje i Medytacje – Niedamirów, lato 2003 Wakacje & Medytacje Integracja psychosomatyczna 23. lipca - 1. sierpnia 2003 - Niedamirów Każde zjawisko na ziemi jest parabolą, a każda parabola otwartą bramą, przez którą dusza, jeśli jest gotowa, potrafi wniknąć do wnętrza świata, gdzie ty i ja, dzień i noc są jednością. Na […]
  • 3 października 2009 Ken Wilber – Pogląd dzienny Wstęp do książki "Psychologia Integralna" Kena Wilbera Słowo psychologia oznacza studiowanie psyche, a słowo psyche oznacza umysł lub duszę. W Microsoft Thesaurus pod hasłem psyche znajdujemy: „jaźń: atman, dusza, duch; subiektywność: wyższa jaźń, duchowa jaźń, duch". Przypomina nam […]
  • 28 grudnia 2004 Depresja Tylko kiedy umysł i zmysły są puste można usłyszeć siebie Depresja jest etapem wycofania się, odcięcia od otoczenia, odłączenia się od aktywności, skierowania uwagi ku własnemu wnętrzu. Jest początkiem procesu odnalezienia się na nowo. Zaczyna się wówczas, kiedy nie da już się uciekać […]

Dodaj komentarz

Set your Twitter account name in your settings to use the TwitterBar Section.